Jako kierowca ciężarówki, drajwer, traker, szofer czy jakiego jeszcze innego słowa użyjecie, przyzwyczajony jestem do przestrzeni. Przyzwyczajony jestem do nieustannego przemieszczenia się. Przyzwyczajony jestem (i po cichu powiem Wam, że to uwielbiam) do ciągłych kłótni ze spedytorem o wszystko. Jest to dla mnie najlepsza terapia psychoterapeutyczna. Każdemu polecam upierdliwego spedytora.
Przyzwyczajony jestem do usypiającego pomruku pracującego silnika. Często porównuję się do marynarzy. Baza jest dla mnie tym, czym dla nich port. Oni do celu dopływają nawigowani przez gwiazdy. Moimi znakami nawigacyjnymi są znaki drogowe. Jeżeli któregoś nie zauważę, również nie trafię do portu. Przyzwyczajony jestem, że przez niemalże dwadzieścia cztery godziny na dobę coś w moim życiu się dzieje. Przyzwyczajony jestem, że do snu tuli mnie szum wiatru dobijającego się w szyby ciężarówki.
Uwielbiam zasypiać czując jak cała buda samochodu delikatnie kołysze mnie do snu. Uwielbiam być tak zmęczonym, że po położeniu się do łóżka nie mogę zasnąć dopóki nie spłynie ze mnie cały dzień.
Uwielbiając tak bardzo swój tryb życia nie mam specjalnie czasu na wydziwianie i komponowanie jadłospisu. Jem wtedy, kiedy trafi się chwila ciszy albo dopiero wieczorem, na pauzie. Wtedy za jednym zamachem należy nadrobić cały stracony dzień. Dzień za dniem, miesiąc za miesiącem, rok za rokiem jedząc w taki sposób pracowałem na to aby w poniedziałek nie dać rady wstać z łóżka.
Od czterech dni, mój cały świat to szpitalna sala, pięciu dwukrotnie starszych ode mnie kolegów oraz wyziewy z ich operowanych niedawno żołądków i jelit.
Siostry są od tego, żeby wszystko za mnie zrobić, więc nawet nie mam jak się zmęczyć. Wszystko co mogę w ciągu całego dnia to wyjrzeć przez okno i popatrzeć na smutny, listopadowy, bezlistny ogródek. Siedzę więc cały dzień na niewygodnym fotelu obok łóżka, które doprowadza do nieustającego bólu pleców i oglądam filmy w necie. Spojrzałem sobie na raport, który pielęgniarki uzupełniają co kilka godzin: godzina 12, pacjent siedzi w fotelu. Godzina 15, pacjent siedzi w fotelu. Godzina 23, pacjent siedzi w fotelu. W nocy, do snu zamiast delikatnego kołysania kabiny, towarzyszą mi odgłosy chorób.
Szczęśliwie są moje wszystkie dziewczyny, więc chociaż w trakcie odwiedzin słowo nuda znika z mojego mózgu.
Napisałem to, żeby pamiętać o tej nudzie, jeżeli jeszcze raz zatrzymam się przy McDonaldzie czy jakimś innym Burger Kingu.