Ponieważ nie znam się na polityce postanowiłem się o niej wypowiedzieć.
Dzisiejszej debaty nie oglądałem, podobnie zresztą jak niedzielnej. Uważam, że nie było takiej potrzeby. Traktuję to jak pojedynek z filmu ,, W samo południe" z Johnem Waynem. Zwykły challenge pomiędzy dwoma asami manipulacji. Z jednej strony Michał Kamiński, z drugiej Adam Bielan. Dwóch kolegów z jednej ( niegdyś ) Partii postanowiło sprawdzić, który jest najlepszy. Może założyli się o skrzynkę Johny Walkera, double black?
Kto z nas znał, słyszał o Dudzie przed Wyborami? Pewnie tylu, ilu słyszało o Stanie Tymińskim dwadzieścia lat wcześniej. Stan, na pustych frazesach dojechał do drugiej tury. Przez te wszystkie lata socjolodzy próbowali zrozumieć ten fenomen a tu proszę. Człowiek, którego nie ma przechodzi do drugiej tury i praktycznie rozjeżdża aktualnego Prezydenta, człowieka z przeszłością polityczną i kombatancką. Duda, człowiek z trzeciego szeregu zaczyna wybory z nikłym poparciem. Trzy miesiące później zagraża aktualnemu Prezydentowi. Społeczeństwu nie przeszkadza nawet, że jest przedstawicielem jedynej w historii wolnej Polski Partii, która swoich rządów nie utrzymała nawet jedną kadencję!! Co więcej, nie kryjąc się ze swym religijnym i strasznie tradycyjnym światopoglądem jest w stanie zdobyć głosy tych, którzy głosowali na autora ,, ZCHN zbliża się". Kompletna paranoja. Ale tak działa dobry socjotechnik. Gliński się nie sprawdził, Kaczyński spalony. Młody, nieznany polityk nie będzie z nimi kojarzony ( znam kogoś, na kogo to zadziałało). Parę frazesów, trochę populizmu, jakieś ogólniki, trochę ściemy a czerń to kupi. Czerń kupuje każdą błyskotkę, byle była nowa. Adam Bielan jest niestety wirtuozem socjotechniki.
Tutaj pojawia się nieuchronne pytanie. Co tak naprawdę idą Polacy wybierać? Prezydenta, czy Kampanię? Każdy z nas musi sam sobie odpowiedzieć na to pytanie, niestety. Żeby Wam pomóc, krótki wyjątek z Wojciecha Młynarskiego
Więc rozsądek zdrowy wyzwól,
byś nie musiał się przekonać,
jak z pomocą populizmu
robi z ciebie się balona.