Znów się nad Nami rozwinął
tabun niemocy i złości
A upiór codziennych problemów
wzbił się nad głowy i krąży.
I spadać na Nas nie musi,
Nie musi Nas atakować,
Wystarczy, że jad będzie sączył,
Powoli, spokojnie dojrzewał.
Aż w końcu nabrzmieje tą złością
i dumą, jak granat wojskowy.
Czy korpus ciśnienie wytrzyma,
Nie zmieni w popiół miłości?
A zamiast ognia wielkiego,
Czerwienią wybuchnie róży,
Dodając światła uczuciu.
Wracając małe radości.
I świecąc słońcem po burzy,
Wszystkie upiory i wątpliwości
Zepchnie tam, gdzie ich miejsce.
Na sam kraniec czarnej nicości.