Wszyscy znamy to uczucie dumy , kiedy obcy ludzie ( rodzina też ) mòwią patrząc na Wasze dziecko : Boże,jaki on podobny do Ciebie.Macie tak?Ja osobiście mam z tym problem.Mòj syn jest tak do mnie podobny,że czasem mam ochotę powiedzieć do niego : cześć Tomek.Gdyby chodziło tylko o wygląd ,nie byłoby problemu.Chodzi o charakter.Tragedia i katastrofa razem wzięte.
Kiedy mòj ojciec mòwił do mnie w moim szczenięctwie : będziesz miał dzieci to inaczej pogadamy,myślałem sobie : mowa - trawa.I co? Spełniło się.Jestem bezbronny w kwestii karania mojego dziecka. Mòwię do Wiolki : masakra,jakbym samego siebie karał.Wszystko,ale dosłownie wszystko robi dokładnie tak samo jak ja robiłem w jego wieku.
Dlatego rozumiem,że bałagan istnieje tylko w wyobraźni rodzicòw,bo chyba nikt nie jest w stanie znaleźć czegokolwiek w pokoju posprzątanym przez mamę.
Rozumiem,że na dworzu jest wiele ważniejszych wydarzeń niż obiad,albo umòwiona pora powrotu.
Doskonale rozumiem,że szkoła jest ważna ale nie na tyle, by się do niej spieszyć.
I jeszcze to ,że dziura w skarpecie jest widoczna tylko na zewnątrz buta,więc o co ten cały hałas? Pytanie , jak to wytłumaczyć Wiolce?
Więc idę do niego do pokoju,krzyczę że co On sobie wyobraża i takie tam.On na mnie patrzy i wiem ,że On wie ,że ja sam nie wierzę w to co do niego krzyczę.Najczęściej zaczynam się śmiać już w trakcie awantury.
Jednak,tak jak ja w jego wieku,doskonale wie czego chce od życia i kim chce być. Znając siebie,wiem że mu się uda.Trzymam kciuki,Kuba.